Niepewność prawna w e-learningu

Coraz trudniej jest nadążyć za zmieniającym się środowiskiem prawnym. Niepewność prawa w obszarze e-learningu jest skutkiem narastających problemów prawnych związanych z Internetem, mających charakter ogólnoświatowy, niemniej jednak obszar ten zaczyna być w istotnym stopniu regulowany na poziomie krajowym lub regionalnym. Prawodawca europejski stworzył dotychczas liczne regulacje mające zastosowanie do środowiska cyfrowego, a tym samym do e-learningu. Dzielą się one na kilka kategorii, w szczególności obejmując obszary własności intelektualnej, odpowiedzialność za treści zamieszczane w sieci, e-commerce, czy ochrony prywatności.

Prawo autorskie z natury ma charakter terytorialny, w związku z czym prawodawstwo w tym zakresie znacząco różni się nie tylko na poziomie międzynarodowym, ale również w ramach samej Unii Europejskiej. Harmonizacja prawa w poszczególnych krajach członkowskich jedynie w ograniczonym zakresie doprowadziła do jego ujednolicenia. Państwa Unii przyjęły takie same okresy obowiązywania ochrony autorskiej, podobne zasady ochrony baz danych i programów komputerowych, co było efektem przyjęcia stosownych dyrektyw, które zobowiązywały kraje członkowskie do ich implementacji. Zakresem harmonizacji nie zostały jednak objęte reguły dotyczące zawierania umów autorskich, licencjonowania, czy też przenoszenia praw majątkowych, czego skutkiem są odmienne regulacje w tym obszarze w ramach samej Unii Europejskiej. Nawet jednak w zakresie objętym harmonizacją, kraje członkowskie mają pozostawioną do pewnego stopnia swobodę w wyborze sposobu implementacji, co również może prowadzić do przyjmowania przez kraje przepisów w różnym kształcie.

Przykładowo dyrektywa 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym przewidywała ujednolicenie w państwach członkowskich reguł wprowadzających wyjątki od monopolu autorskiego do zwielokrotniania i rozpowszechniania utworu, w tym dozwolony użytek czy korzystanie dla celów dydaktycznych. Jednakże w dyrektywie nie zawarto obowiązku implementacji powyższych wyjątków, pozostawiając w tym zakresie decyzję państwom członkowskim. W rezultacie instytucja dozwolonego użytku znacząco różni się pomiędzy krajami Unii. Z kolei dozwolony użytek dla celów dydaktycznych został skonstruowany w ten sposób, że przewiduje on korzystanie z utworu jedynie dla celów niekomercyjnych, dla zilustrowania treści dydaktycznych lub dla prowadzenia badań naukowych, pod warunkiem wskazania źródła (w tym autora), chyba, że okaże się to niemożliwe. Wymóg niedziałania w celach zarobkowych może rodzić problemy w przypadku prywatnych placówek edukacyjnych, a także publicznych uczelni wyższych, które prowadząc odpłatne szkolenia, również korzystają w tym celu z treści udostępnionych w sieci. Co istotne dyrektywa nie przewidziała obowiązku wprowadzenia tej formy dozwolonego użytku, wobec czego nauczyciele i placówki edukacyjne nie mogą się na nią powoływać wprost, a raczej muszą wpłynąć krajowego prawodawcę w ten sposób, aby przyjął regulację umożliwiającą korzystanie z chronionych utworów dla celów dydaktycznych.

Niezależnie od powyższego właściwa interpretacja przepisów które były już przedmiotem harmonizacji, również często okazuje być mocno utrudniona. Dobrze ilustruje to przykład wspomnianej już dyrektywy 2001/29/WE, która wprowadziła szeroki zakres autorskich praw majątkowych, obejmujący m.in. prawo do zwielokrotniania czy prawo publicznego udostępniania, szczególnie istotnego w świecie cyfrowym. Do niedawna zgodnie przyjmowano, że prawo do publicznego udostępniania nie obejmuje czynności polegających na linkowaniu do chronionych treści, traktując tego rodzaju odsyłanie, z pewnymi wyjątkami, jako nienaruszające praw autorów tych treści, a przez to niewymagające ich zgody. Wobec tego uważano, że właściciele stron internetowych, na których znajdowały się odniesienia (linki) np. do filmów umieszczonych w serwisie YouTube lub innych stron zawierających powszechnie dostępne treści, nie naruszają praw podmiotów wyłącznie uprawnionych do publicznego udostępniania chronionych utworów. Jednak wydane ostatnio orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości stanowi istotną zmianę dotychczasowego liberalnego podejścia do kwestii linkowania.

W wyroku wydanym w sprawie GS Media BV przeciwko Sanoma Media Netherlands BV i in. (C-160/15), Trybunał stwierdził, iż „artykuł 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29/WE (…) należy interpretować w ten sposób, że aby ustalić, czy fakt umieszczenia w witrynie internetowej hiperłączy odsyłających do utworów chronionych – swobodnie dostępnych w innej witrynie internetowej bez zezwolenia podmiotu praw autorskich – stanowi 'publiczne udostępnianie’ w rozumieniu tego przepisu, należy określić, czy te hiperłącza zostały udostępnione bez celu zarobkowego przez osobę, która nie wiedziała lub nie mogła racjonalnie wiedzieć o bezprawnym charakterze publikacji tych utworów w tej innej witrynie internetowej, czy też przeciwnie, wspomniane hiperłącza zostały udostępnione w celu zarobkowym, w której to sytuacji należy domniemywać istnienie tej wiedzy.”

Od tej pory zgodność linkowania z prawem będzie musiała być oceniana przez pryzmat uzyskiwania z tego tytułu korzyści majątkowej. Dostawcy treści, którzy takiej korzyści nie uzyskują, mogą być chronieni przed odpowiedzialnością związaną z odsyłaniem do utworów chronionych, jednak to kryterium może być trudne do stosowania w praktyce. Należy uwzględnić przy tym szeroką definicję dostawców treści w społeczeństwie informacyjnym, zawartą w dyrektywie o handlu elektronicznym, która wyraźnie wskazuje, iż nawet podmioty świadczące darmowe usługi na rzecz użytkowników końcowych, jak na przykład Google czy Facebook, są traktowani jak dostawcy treści społeczeństwa informacyjnego, ponieważ otrzymują wynagrodzenie w sposób pośredni, np. od reklamodawców. Przyjęcie tej interpretacji oznaczałoby, przykładowo, objęcie potencjalną odpowiedzialnością prowadzących blogi, w razie umieszczenia przez nich na prowadzonej przez siebie stronie odesłań do chronionych treści, ponieważ można by wskazywać, iż liczą oni na korzyści majątkowe od przyszłych reklamodawców. Może to mieć wpływ na rozwój branży e-learningowej, szczególnie w kontekście opracowywania treści. W związku z tym dostawcy treści powinni zweryfikować swoje dotychczasowe założenia w zakresie linkowania do zewnętrznych źródeł, zwłaszcza jeśli oferowane przez nich usługi są odpłatne.

Nie jest to jedyna wątpliwość interpretacyjna. Wyrok w sprawie GS Media stworzył regułę ustalającą domniemanie, iż działający w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dostawca usługi, który umieścił na stronie odesłanie do chronionego dzieła, wiedział o jego uprzednim udostępnieniu z naruszeniem prawa. Takiego domniemania nie można jednak łatwo pogodzić z podstawowymi zasadami odpowiedzialności pośredników internetowych sformułowanymi w art. 12-15 dyrektywy o handlu elektronicznym. Przepisy te stwierdzają bowiem wprost, iż dostawca usługi nie ma obowiązku monitorowania udostępnianych treści oraz wyszukiwania tych pochodzących z nielegalnych źródeł, ale powinien jedynie uniemożliwić do nich dostęp, w razie uzyskania w tym zakresie wiedzy lub wiarygodnego zawiadomienia.

Zakładając, że dostawca usługi e-learningowej przechowuje na swojej stronie linki pochodzące zarówno od niego, jak i usługobiorców, a zatem można by go traktować jako świadczącego usługę hosting w rozumieniu art. 14 dyrektywy o handlu elektronicznym, powstaje pytanie, czy ograniczenia odpowiedzialności przewidziane w tym przepisie będą miały do niego zastosowanie. Należy pamiętać, iż art. 14 dyrektywy 2000/31/EC o handlu elektronicznym zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia, aby w przypadku świadczenia usługi społeczeństwa informacyjnego polegającej na przechowywaniu informacji przekazanych przez usługobiorcę, usługodawca nie był odpowiedzialny za informacje przechowywane na żądanie usługobiorcy, pod warunkiem że: (a) usługodawca nie ma wiarygodnych wiadomości o bezprawnym charakterze działalności lub informacji, a w odniesieniu do roszczeń odszkodowawczych — nie wie o stanie faktycznym lub okolicznościach, które w sposób oczywisty świadczą o tej bezprawności; lub (b) usługodawca podejmuje niezwłocznie odpowiednie działania w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do informacji, gdy uzyska takie wiadomości lub zostanie o nich powiadomiony. Przyjęcie domniemania wiedzy dostawcy usługi oznacza brak możliwości powoływania się przez niego na powyższe wyłączenie od odpowiedzialności. Taka wykładnia stałaby jednak w sprzeczności z regulacją dotyczącą odpowiedzialności pośredników, wynikającą wprost z przepisów prawa Unii Europejskiej.

Jest to jeden z wielu przykładów niepewności prawnej towarzyszącej przedsięwzięciom e-learningowym prowadzonym w sieci. Istnieje wiele innych dziedzin aktywności wymagających starannej analizy i badania. W szczególności na uwagę zasługuje nowe rozporządzenie o ochronie danych osobowych, które zacznie być stosowane w 2018 roku, wprowadzające szereg dodatkowych obowiązków, które nie będą ograniczać się jedynie do kwestii przetwarzania danych osobowych uczniów z poza terytorium Unii Europejskiej lub niebezpieczeństw związanych z przechowywaniem, przetwarzaniem i wymianą danych wrażliwych, obejmujących np. przekonania polityczne czy sytuację majątkową. Nowe rozporządzenie po raz pierwszy wprowadza zasady ochrony prywatności w fazie projektowania (ang. privacy by design) oraz domyślnej ochrony prywatności (ang. privacy by default) , które mogą wymagać od podmiotów tworzących oprogramowanie e-learningowe zmiany dotychczasowego modelu jego projektowania.

Niepewności prawne są skutkiem nie tylko uchwalania nowych regulacji, ale wynikają również z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który często nadaje dotychczas obowiązującym instytucjom zupełnie nowe znaczenie, tworząc w efekcie nowe prawo. Praktyka nadal będzie weryfikować ogólne założenia prawodawców, a orzecznictwo Trybunału może doprowadzić do powstania jeszcze większej niepewności w obszarze e-learninigu w Europie jak i poza nią.

P.P. Polański